Zdrowie i uroda

Gdy liście spadają, a nastrój wraz z nimi – jak przetrwać jesienną chandrę?

Jesień bez filtra

Złote liście, kasztany, ciepłe swetry i gorące kakao – to romantyczna wizja jesieni, którą chętnie karmią nas media społecznościowe. Ale prawda często wygląda zupełnie inaczej. Jesień dla wielu oznacza przytłoczenie, brak energii, niskie światło dzienne i wewnętrzne wyciszenie, które nie zawsze przynosi spokój. Zamiast radości z długich wieczorów, pojawia się bezsenność, drażliwość i poczucie stagnacji. Czasem to tylko chandra, chwilowe obniżenie nastroju. A czasem coś znacznie poważniejszego – depresja sezonowa, która wpływa nie tylko na emocje, ale również na relacje, zdrowie i codzienne funkcjonowanie.

Wbrew pozorom nie jest to wymysł ani lenistwo. To realna reakcja organizmu na zmiany w ilości światła słonecznego, rytmie dobowym i hormonach. Dlatego tak ważne jest, by nie ignorować tego stanu. Zrozumienie, że to nie „fanaberia”, ale naturalna odpowiedź ciała i umysłu na warunki zewnętrzne, może być pierwszym krokiem do ulgi.

Kiedy zwykła chandra przeradza się w coś więcej

Wszyscy mamy gorsze dni. Ale jeśli apatia trwa tygodniami, to nie jest już tylko zmęczenie. Problem zaczyna się wtedy, gdy człowiek przestaje czuć cokolwiek. Kiedy ulubione zajęcia tracą smak, a najprostsze obowiązki stają się niewyobrażalnie trudne. Depresja może wślizgiwać się niepostrzeżenie, udając jesienny smutek. Bywa cicha, niemal niezauważalna dla otoczenia, ale w środku potrafi dokonać spustoszenia.

Niepokój, drażliwość, problemy ze snem, zmiany apetytu – to symptomy, których nie można lekceważyć. Szczególnie gdy pojawiają się jesienią, kiedy wiele osób próbuje je tłumaczyć „zmianą pogody”. Tymczasem to właśnie w tym okresie najczęściej diagnozuje się epizody depresyjne, zwłaszcza w klimacie umiarkowanym, gdzie światła dziennego ubywa gwałtownie, a dni stają się krótkie i chłodne.

Ciało też czuje jesień

Choć depresja kojarzy się głównie ze stanem psychicznym, ciało również silnie reaguje na jesienne przesilenie. Organizm spowalnia, poziom serotoniny spada, kortyzol szaleje. To, co wydawało się tylko psychiczne, zaczyna być odczuwalne także fizycznie – bóle głowy, napięcie mięśni, chroniczne zmęczenie. Jeśli dodamy do tego brak aktywności fizycznej i zamknięcie w czterech ścianach, mamy przepis na kryzys nastroju.

Warto obserwować siebie – czy więcej śpisz, a mimo to wciąż czujesz się wyczerpany? Czy częściej sięgasz po słodycze, bo brak ci energii? A może coraz trudniej wstać rano z łóżka, mimo że nic nie jest „obiektywnie” nie tak? To nie lenistwo. To sygnały, które ciało wysyła, wołając o równowagę.

Światło, ruch, słowo

Choć jesień potrafi być wymagająca, są sposoby, by nie dać się całkowicie pochłonąć tej szarudze. Przede wszystkim warto dbać o rytm dnia. Nawet jeśli na zewnątrz jest szaro, wyjście na świeże powietrze, najlepiej rano, może zdziałać cuda. Światło naturalne, nawet przez chmury, wciąż działa na organizm i pomaga regulować wewnętrzny zegar biologiczny. Jeśli pogoda nie dopisuje, można rozważyć terapię światłem, stosowaną przy sezonowych zaburzeniach nastroju.

Aktywność fizyczna, choć często ostatnia na liście rzeczy, na które mamy ochotę, potrafi przynieść realną ulgę. Ruch pobudza produkcję endorfin, redukuje napięcie i zmniejsza poczucie izolacji. Jesień nie musi być czasem zastoju – może stać się czasem uważności na siebie i szukania nowych, kojących rytuałów.

Nie mniej ważna jest rozmowa. Z bliskimi, terapeutą, z samym sobą. Czasem wypowiedzenie na głos swoich uczuć przynosi ulgę większą niż najbardziej słoneczny dzień. Nie trzeba być silnym na pokaz. Można dać sobie zgodę na słabość. I to właśnie może stać się największą siłą.

Jesień, która daje coś więcej

Choć łatwo przypisać jesieni same negatywne konotacje, warto spojrzeć na nią też z innej strony. To czas refleksji, zatrzymania, wewnętrznego porządkowania. Nie musi być tylko końcem – może być też przygotowaniem na coś nowego. Tak jak drzewa zrzucają liście, by wiosną zakwitnąć na nowo, człowiek też może pozwolić sobie na „zrzucenie” emocjonalnego ciężaru.

Jesień potrafi zabrać wiele, ale daje coś w zamian: przestrzeń. Na ciszę, regenerację, prawdziwe spotkanie z samym sobą. Nie trzeba się jej bać – wystarczy ją zrozumieć. A wtedy nawet chandra może stać się nie wrogiem, ale znakiem, że czas na zadbanie o siebie głębiej niż zwykle.

Similar Posts